Skid Row - Slave To The Grind
Wydawca: Atlantic
Rok wydania: 1991
- Monkey Business
- Slave To The Grind
- The Threat
- Quicksand Jesus
- Psycho Love
- Get The Fuck Out
- Livin' On A Chain Gang
- Creepshow
- In A Darkened Room
- Riot Act
- Mudkicker
- Wasted Time
Skład: Sebastian Bach - śpiew; Scotti Hill - gitary; Rachel Bolan - gitara basowa; Rob Affuso - perkusja; Dave "The Snake" Sabo - gitary
Produkcja: Michael Wagener
Drugi album ekipy ze Skid Row przynosi dość nieoczekiwane zmiany. Podobno wcześniej czy później każdy zespół wymięka i nagrywa płytę lżejszą, chłopaki chyba postanowili być przekorni i dla odmiany nagrali dużo cięższy materiał. Podczas gdy wiele formacji łagodziło brzmienie, poszerzało instrumentarium o klawisze, muzycy tradycyjnie postawili na aranżacje typowo gitarowe. Grupa nadal jest z tych "niegrzecznych", co oczywiście uwidacznia się w tekstach.
Na otwarciu mamy Monkey Business, moim zdaniem jeden z najlepszych kawałków w historii zespołu. Do utworu nakręcono czarno-biały teledysk, co dodatkowo na mnie działa, gdyż do takowych mam spory sentyment, podobnie jak do bluesowych nawiązań (znalazło się takie, a jakże, w środku piosenki). Numer bazuje na porządnym hard rockowym riffie, ale zagranym dużo ciężej niż to się zazwyczaj w tej muzie spotyka. Ciężko będzie też w tytułowym Slave To The Grind. Tutaj nawet muzycy poszli jeszcze dalej i momentami piosenka może kojarzyć się z dokonaniami kapel thrash metalowych. The Treat to taka mocniejsza odmiana hard rocka, którą w mniej więcej tym samym czasie uprawiały jeszcze formacje takie jak Spread Eagle i Phantom Blue. By krążek nie był zbyt monotonny, do zestawu dołączyła spokojna balladka Quicksand Jesus. Szczerze mówiąc Skids doskonale się w takim repertuarze odnajdują i według mnie powinno znaleźć się tu więcej takich utworów. W Psycho Love fajnie chodzi bas i gitary, ogólnie całość jest bardzo składna, choć zawodzi trochę refren. Środek kawałka wzbogacony został o miłą dla ucha balladową aranżację, a zaraz po niej następuje wściekła solówka. Get The Fuck Out to jakieś nieporozumienie. Chyba z założenia miał to być kawałek szokująco wulgarny, słychać niestety, że muzycy się nie wysilili i najprawdopodobniej ułożyli go na poczekaniu. Szczyt tragizmu to refren. O niebo lepiej będzie w Livin' On A Chain Gang, zarówno pod względem muzycznym jak i tekstowym. Dobre rockowe rzemiosło. Strawny jest też Creepshow, chłopaki przemycili w nim kilka ciekawych smaczków. Na uwagę zasługują zagrywki odegrane na lekko przesterowanych gitarach, partia gitary basowej i dość nietypowa solówka. Zwolnienie tempa nastąpi w In A Darkened Room, gdzie nasze uszy będą pieścić ponownie słabiej przesterowane gitary. Odrobina ciepłego bluesa i świetnie się spisujący wokalista. I znów zadaję sobie pytanie, czemu Skid Row nie zrobiło całej płyty w tym spokojniejszym stylu? Riot Act to ukłon w stronę punk rocka. Zasadniczo nie lubię takich klimatów, ale muszę przyznać, że tutaj wypadło to całkiem nieźle. Po pierwsze, jest to zagrane dużo bardziej technicznie, niż to ma miejsce u kapel punkowych, po drugie jest tu też spora domieszka sleaze rocka. Zwolnienie i powrót do ciężkości nastąpi w Mudkicker. "Zakręcone" riffy, gardłowe dźwięki i przytłaczające partie gitar to danie główne tego kawałka. Na koniec mamy jeszcze prawdziwą wisienkę w torcie - zespół uraczył nas rewelacyjną balladą Waysted Time. Można ją spokojnie umieścić obok takich klasyków z poprzedniego krążka, jak 18 And Life i I Remember You oraz delektować się nieprzeciętnym talentem wokalnym Sebastiana Bacha.
Wolę wprawdzie debiutancki album Skid Row, niemniej jednak tu też zawsze znajduję coś dla siebie. Slave To The Grind to dobra płyta i powinna trafić w gusta dość szerokiej rzeszy słuchaczy. Są tu zarówno ostre utwory dla fanów mocnego uderzenia, jak i spokojne piosenki, które mogą posłużyć za podkład dla towarzyskiego spotkania z dziewczyną ;)
Oficjalna strona zespołu: www.skidrow.com