Shadyon - Mind Control
Wydawca: Inner Wound Recordings
Rok wydania: 2010
- Calm Before The Storm
- New Dimension
- Last Escape
- Forgotten Nightmare
- Mind Control
- Guardian Angels
- Into The Fire
- Strange Visions
- Sun And Stars
- Gates Of Dawn
Skład: Emmanuel Creis - śpiew, gitary; Maël Saout - gitary; Stéphane Huon - gitara basowa; François Le Cornec - perkusja; Jorris Guilbaud - instrumenty klawiszowe
Produkcja: Mats Lindfors
Z mieszania gatunków rzadko kiedy wychodzi coś dobrego, ale czasem jakiejś grupie uda się skomponować coś wpadającego w ucho. Francuska ekipa Shadyon dość odważnie łączy, jak by nie było raczej odległe od siebie style grania, metal progresywny i AOR. O dziwo, trzyma się to wszystko kupy.
Shadyon zostało powołane do życia w 2002 r. przez dwójkę gitarzystów, Emmanuela Creisa i Maëla Saouta. W 2006 r. ukazał się pierwszy, eponimicznie zatytułowany krążek formacji, który spotkał się z dość przychylnym przyjęciem branżowej prasy. Grupa zaczęła odnosić umiarkowane sukcesy, czasem w miejscach najmniej spodziewanych, np. w Brazylii, gdzie muzycy koncertowali i pojawili się nawet w lokalnym oddziale stacji MTV. Dwa lata później zespół rozpoczął prace nad swą drugą płytą, ale na jej wydanie trzeba było czekać do sierpnia 2010 roku. Na debiucie Francuzi prezentowali ponoć dość typowy prog power - nie jestem w stanie tego sprawdzić, bo album jeszcze nie wpadł w moje ręce, za to na Mind Control mamy mieszankę progmetalu, AOR-u (jego jest chyba najwięcej) i odrobiny melodyjnego hard rocka. Tekstowo grupa obraca się wokół zjawisk paranormalnych, ludzkiej natury, tego co poznawalne i niepoznawalne. Muzycznie proponuje się słuchaczowi mieszankę stylów takich grup jak Journey, Toto, Threshold, Silent Call, Europe, Eden's Curse i wczesnego Dream Theater. Płytę rozpoczyna epickie Calm Before The Storm, które pełni rolę intra dla całego wydawnictwa. Muzyki jako takiej tu niewiele, raczej chodziło o stworzenie odpowiedniego nastroju przy pomocy ilustracyjnych klawiszy. Intro przeradza się w utwór o tytule New Dimension, gdzie da się wyczuć wpływy wyżej wspomnianych wykonawców. Dominuje AOR, zwłaszcza w partiach śpiewanych, chociaż i klawisze potrafią przygrywać w podobnym stylu. Elementy progresywne da się wyczuć tu i ówdzie, ale to nie one są tu wysunięte do przodu. Zdecydowanie jest to pozycja dla fanów melodyjnego rocka. Z kolei Last Escape to coś dla sympatyków progresującego heavy metalu, przy czym sposób śpiewania wokalisty znowu zadowolić powinien miłośników melodyjnego hard rocka czy AOR-u. Najprawdopodobniej najbardziej uradowani będą z tego śpiewu fani talentów wokalnych Joeya Tempesta (Europe) i Erika Martenssona (Eclipse). Forgotten Nightmare, pomijając aspekty słyszalne już we wcześniejszych kompozycjach, sięga gdzieś na półkę z napisem Starbreaker / Eden's Curse. Znów Francuzom udaje się zgrabnie poprzeplatać granie melodyjne z nieco bardziej progresywnym. Chyba wyrasta groźna konkurencja dla szwedzkiego Silent Call, które w swej muzyce penetrowało podobne rejony. Nadszedł czas na tytułowe Mind Control. Niby wszystko jest tu w porządku, mamy bowiem nieco "dreamtheaterowego" progresu zmieszanego z hard rockiem (coś takiego łączyło też Seventh Wonder na swym drugim wydawnictwie), ale czegoś tu brakuje. Chyba przebojowości, może czegoś, co by zaskoczyło słuchacza. Numer jest po prostu zbyt przewidywalny. Kolejną pozycją na liście jest ballada Guardian Angels i ona również jakoś mnie do siebie nie przekonuje. Ale ja jestem stary rzeźnik, rzadko która ballada chwyta mnie za serce i może zwyczajnie się nie znam. Skonsultuję się z koleżankami ;). Dalej Into The Fire z nadzwyczaj fajnymi liniami wokalnymi i niestety strasznie wymuszoną resztą. Czy to wciąż ta sama kapela, co grała te niezłe piosenki na początku wydawnictwa, czy może ktoś mi podmienił płytę? No, coś tu jest nie tak, skoro nagle w połowie krążka kapela traci parę. W Strange Visions już nieco lepiej, choć emocje w głosie gardłowego w pewnym stopniu opadły. Hitem kompozycja raczej nie zostanie, aczkolwiek w uszy nie kłuje i da się jej słuchać. Sun And Stars kierowane jest do fanów progmetalu. Numer powinien podobać się sympatykom Silent Memorial, ale przede wszystkim grania bardziej skandynawskiego typu Silent Call. Wciąż wyczuwa się tu silne przywiązanie do chwytliwych melodii, więc i dla miłośników melodyjnego hard rocka lat '80 strawy nie zabraknie. Ostatnie w zestawie Gates Of Dawn to udane granie, które plasuje się gdzieś pomiędzy progresem a melodic metalem. Znów coś dla słuchaczy lubujących się w Edens Curse i powiedzmy w tzw. euro metalu. Gdybym nie wiedział, skąd pochodzi kapela, obstawiałbym w ciemno Skandynawię i... przegrałbym masę pieniędzy. Bardzo udane zamknięcie krążka.
Płyta zyskuje z każdym kolejnym przesłuchaniem, jej ogólny odbiór ciągną w dół trzy słabsze kawałki ze środka albumu, jednak reszta nagrań trzyma odpowiedni poziom. Oczywiście ósmego cudu świata nie ma się co spodziewać, ale myślę, że Francuzom z Shadyon warto dać szansę. Rzecz dla fanów mocno melodyjnych odmian rocka, z niewielką domieszką progresu.
Oficjalny profil na MySpace: www.myspace.com/shadyon1